Asset Publisher Asset Publisher

Kobietą z lasu być!

W chwili obecnej jedna czwarta zatrudnionych w Lasach Państwowych to kobiety. Łącznie na różnych stanowiskach jest ich ponad 7 tys.

Gdzie nas spotkasz?

Panie zajmują różne stanowiska nie tylko w księgowości, administracji, czy działach technicznych jako specjaliści służby leśnej. Pracują w biurach, ale i w terenie. Co raz częściej kobiety można spotkać z rejestratorem w ręce wypisujących kwity wywozowe przewoźnikom, z różnego rodzaju szkicami omawiających aktualne prace gospodarcze pracownikom Zakładów Usług Leśnych. W niczym nie ustępują one swoim kolegom, a wręcz wprowadzają odrobinę łagodności i ogłady w tym męskim świecie. Wizerunek leśnika ze strzelbą i wiernym psem przy nodze nadal niestety pokutuje w umysłach ludzi. Zdażają się ciągle jeszcze takie uwagi od nauczycieli dzwoniących umówić się na zajęcia edukacyjne, iż ma być to spotkaniez prawdziwym leśnikiem, czyli panem w mundurze. Cóż wtedy poradzić. Trzeba edukować nie tylko najmłodszych, ale również i tych starszych. Edukacją przyrodniczo-leśną prowadzoną w nadleśnictwach zajmują się często właśnie kobiety, leśniczki.

Kobiety w lasach są robotnikami, podleśniczymi, leśniczymi, inżynierami nadzoru, strażniczkami leśnymi, pełnią funkcję kierownicze, są nadleśniczymi, naczelnikami i dyrektorami. Działają w zespołach sygnalistów myśliwskich, polują i świetnie potrafią godzić pracę z życiem prywatnym.

Leśne nimfy Karczmy Borowej

Pierwszą i właściwie przez dłuższy czas jedyną kobietą pracującą w terenie była Ela Sztyler. Jej przygoda z lasem zaczęła się bardzo prozaicznie. Z wyborem szkoły średniej nie miała większych problemów. Ze względów logistycznych Technikum Leśne w Goraju, do którego uczęszczała,  oddalone zaledwie 3 km od jej rodzinnego domu było właściwie jedyną i najbardziej słuszna opcją. W leśnej szkole przedstawicielki pięknej płci były w zdecydowanej mniejszości. – W każdym roczniku były dwie klasy. W naszej były tylko cztery dziewczyny i tyle samo w drugiej. To niewiele, zważywszy , ze chłopców było sześciesięciu – wspomina Ela. – Byłyśmy traktowane na równi  z naszymi kolegami i nie było żadnej taryfy ulgowej.

Wujek Eli i kuzyn ze strony mamy byli leśnikami. Ela więc zdawała sobie sprawie, jak wygląda praca w lesie i z czym wiąże się ten zawód. Z roku na rok co raz bardziej utwierdzała się w słuszności swojego wyboru. Tym bardziej, iż w szkole poznała swojego przyszłego męża Andrzeja, obecnie leśniczego leśnictwa Nadolnik w Nadleśnictwie Karczma Borowa. Technikum leśne ukończyła w roku 1977 i właściwie od razu rozpoczęła pracę w Zespole Składnic Lasów Państwowych w Trzciance na stanowisku składniowego. Później przeniesiona do Zespołu Składnic LP w Ostrowie składnica Kąkolewo. Od marca 1980 roku Ela otrzymała zatrudnienie w Nadleśnictwie Karczma Borowa na stanowisku podleśniczego, a w roku 1988 awansowała na stanowisko leśniczego  lasów niepaństwowych. Bez problemu zajmowała się swoimi terenowymi obowiązkami, domem, dwójką synów i psami. Zdążało się również, że pomagała w pracy swojemu mężowi. Od października 1992 roku zajmowała się lasami niepaństwowymi, ale już jako specjalista w biurze nadleśnictwa. W chwili obecnej Ela prowadzi sprzedaż drewna. Jest prawdziwą miłośniczką ogrodu. Kwiaty, owoce i warzywa, które wychodzą spod jej rąk cieszą nie tylko oko, ale i podniebienia swoimi soczystymi smakami i aromatem. Potrafi przywrócić do życia, nie jednego zabiedzonego storczyka, a jej smakowite przetwory wypełniają domową spiżarnię. 

Elżbieta Sztyler -zdjęcie dyplomowe z Technikum Leśnego w Goraju

Z biegiem czasu proporcje damsko męskie nie były już tak wielkie. Z roku na rok coraz więcej kobiet zaczęło wybierać szkoły leśne, technika i uczelnie wyższe. W tej chwili nie ma już takich drastycznych różnic w podziale damsko-męskim. Coraz częściej też płeć piękna głośno mówi, że interesuje ją bardziej praca terenowa niż za biurkiem, a nadleśniczowie nie mają obaw i oporów, by zatrudniać panie do pracy w lesie. I tak też się dzieje w naszym nadleśnictwie.

Zachęcamy do lektury tekstu „Zawsze tu były” Bogumiły Grabowskiej o kobietach w lesie, który ukazał się w kwartalniku „Echa Leśne”  

Beata Bandyk, drobna, uśmiechnięta dziewczyna, która nie boi się wyzwań. Od 13-nastego roku życia jest członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej. Bez większego namysłu i z ogromną przyjemnością brała często udział w licznych zawodach sportowo-pożarniczych. Gdy miała 18 lat zaczęła uczestniczyć w polowaniach. To tata, myśliwy, namówił ją do łowiectwa. Stało się ono pasją Beaty, która w wieku 21 lat dołączyła do grona Dian, kobiet polujących. Mąż, również myśliwy, cały czas wspierał ja w dążeniu do osiągnięcia celu, a po zdobyciu przez Beatę uprawnień z dumą towarzyszy jej podczas polowań zbiorowych, czy bali myśliwskich. Zainteresowanie etyką , tradycją i kultura łowiecką Beata cały czas pielęgnuje w sobie. To dzięki polowaniom narodziła się w jej głowie myśl o studiach leśnych. Po skończeniu technikum rolniczego, rozpoczęła studia leśne na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. Chęć pracy w lesie skłoniła ją do podjęcia stażu w Nadleśnictwie Krotoszyn zaraz po studiach inżynierskich, stopień magisterski kontynuowała już zaocznie. I tak w roku 2015 rozpoczęła pracę w Nadleśnictwie Karczma Borowa na stanowisku robotnik pomocniczy. Prócz prac stricte terenowych tj. wyznaczania drzew do wycięcia, odbioru drewna, nadzoru nad sadzeniem lasu, prowadzi również zajęcia edukacyjne w Uroczysku w leśnictwie Nadolnik. Uwielbia podróże i piesze wędrówki, w wolnych chwilach zarzuca broń na ramie i wyrusza w knieje. Nie zawsze oddaje strzał, czasem wystarczy jej uchwycić zwierzę w obiektywie lunety i delektować się jego widokiem. Dumnie przechadzający się byk jelenia, który podczas rykowiska zagania stado swych łań, prężąc się i prezentując na swym łbie wieniec poroża lub polujący na gryzonie lis w swym gęstym zimowym futrze to sprawia, że Beata z przyśpieszonym tętnem i głośno bijącym sercem nie czuje chłodu. Twierdzi, iż patrząc na to co robi i czym się interesuje, powinna urodzić się jako chłopiec.

Beata Bandyk - prawdziwa Diana

Ostatnia już z naszych leśnych kobiet to Lidia Daroszewska, od jesieni 2017 roku pracuje jako podleśniczy w leśnictwie Tarnowa Łąka. Las towarzyszył w jej życiu od zawsze. Wychowywała się w leśniczówce swego ojca na skraju Puszczy Bydgoskiej. Całymi dniami biegała po podwórku w towarzystwie kur, kotów i królików, co jakiś czas zapuszczając się w pobliskie leśne ostępy żeby zbudować szałas lub inną kryjówkę. - Las nie miał dla mnie żadnych tajemnic – opowiada Lidka. –Wiedziałam, gdzie mieszka lis, na której górce rosną konwalie i gdzie są najsmaczniejsze poziomki i jagody. Z tajnikami wiedzy leśnika zapoznawał ją tata. To on pokazał jej na czym polega praca leśniczego – jak mierzy się drewno, jak wygląda zrąb, jak gasi się pożar i jakie owady stanowią dla lasu zagrożenie. Wybór studiów był jednoznaczny i wiadomy jakby od zawsze, leśnictwo na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. To tu poznała swojego męża. Nie ma się co dziwić. Pary leśne właściwie zdarzają się na każdym roku.

Lidia Daroszewska - miłośniczka koni i znawczyni świata owadów

Ludzi wiąże nie tylko uczucie, ale również wspólna pasja, las. Lidka w pracy i nawet po niej uwielbia spędzać czas na łonie natury. Jak tylko ma możliwość wsiada na konia i przemierza leśne ostępy oglądając las z jego grzbietu.

Słowa, słowa, słowa

I co by nie mówić, kobiety łagodzą obyczaje. W świecie mężczyzn drwali, pilarzy, operatorów maszyn leśnych, kierowców wywożących drewno z lasu już sama obecność płci pięknej sprawia, iż panowie nabierają ogłady i wyhamowują swój temperament. W lesie, gdzie kobiety muszą współpracować z męskimi brygadami robotników i rzetelnie je kontrolować, dumnie noszą mundur...